Daria Pietryka
Rozmowy przy kotle
miejsce: Galeria Sztuki
wernisaż i spotkanie autorskie: 28.07.23, godz. 19:00
wystawa: 22.07. – 24.09.23
wstęp wolny
Wystawa „Rozmowy przy kotle” prezentowała będzie trzy cykle prac powstałe w latach 2019 – 2023. Skupiałam się w niej na wizerunkach kobiety w kontekście społecznym. Opowiadam o wizerunku narzuconym jak i tym wewnętrznie wyobrażonym. W swoich pracach nawiązuję to kontekstów i oczekiwań społecznych. Odnoszę się do wizerunku „wiedźm” i innych potworów. Obrazuję archetypy: uwodzicielki, rodzicielki, „kobiety domowej” – pielęgnującej ciepło domowego ogniska, a jednocześnie w pewnym sensie uwiązanej do niego. Sięgam do wątków pierwotnych, do mroków lasów i puszcz. Sięgam również do haftu – techniki, która od wieków powiązana była ściśle z kobiecymi pracami, a dziś stanowi swego rodzaju archaizm, który powraca w nowej formie i znaczeniu.
Daria Pietryka
Daria Pietryka w swojej twórczości jest narratorem czułym i twardym. Może dlatego, że w subtelnej wyobraźni młodej kobiety kreującej przedstawienia miękkimi pociągnięciami pędzla, jednocześnie żywotny jest geometryczny zmysł architektki operującej rzutami zwartych brył i matematycznych wykresów. Może dlatego, że jako kobieta, partnerka, matka, prócz wzniosłego i metafizycznego poczucia kreacji życia i przekazania części siebie w nowe byty, zna równie dobrze przyziemne uczucie rozdzierającego bólu i fizycznego wyczerpania (a może i upokorzenia kobiety), towarzyszących wydawaniu na świat owoców miłości dwojga ludzi. Może miała tyle szczęścia, że życie (roz)pieściło tę dziewczynkę, kobietę w niej, a może było jej wilkiem (harpią?), przed którymi ta „ona” musiała uciekać, chronić się, skrywać. Nasuwa się pytanie: „czy Autorka uosabia tę siłę czy raczej te lęki?”. Zadać sobie może je także każda z odbiorczyń i każdy z odbiorców wystawy.
Może, zagłębiając się w życie wędrowała przez swoje oblicza, wcielając się w kolejne stadia, a może napotykała je na swojej drodze gdy do niej przychodziły. Wyobraziła je i namalowała, symbolicznie rosnąc w siłę, obrastając w nią niczym tytułowa Muchołówka, Lwia paszcza, matka z obrazu pt. Nasiąkam czy Harpia. A może Pietryka wcale nie opowiada własnej historii, tylko historię każdej z nas? Wiedźm, karmicielek, kusicielek, harpii?
Która z nas bowiem nie stała się wiedźmą albo przyuczoną, przyjętą, przywołaną przez wiedźmy? Która nie zapragnęła kąsać ręki, która nas karmiła albo sama stała się karmicielką, odwieczną uświęconą oddaniem „matką-polką”. Która nie spróbowała wodzić na pokuszenie albo wręcz przeciwnie – sama uległa pokusie efemerycznego delektowania się słabością własnej płci, zawłaszczonej przez silny i sprawczy samczy świat? Nie zapragnęła poczuć zapachu krwi, porwać w szpony i na strzępy tych, którzy stają na przeszkodzie, tych którym należy się zemsta, tych którzy nie zasłużyli by zaznać spokoju?
Z obrazów Autorki sączy się podstęp i siła, ciemna moc i przeklęty wysięk. Tytułowe Rozmowy przy kotle „wybebeszają” wnętrza, myśli i wyciskają soki, które trawią nasze dusze. Lęki i traumy skrywane w środku, w miękkim podbrzuszu. Te demony nie kłębią się
w głowach, rozumach, ale w trzewiach, bo kobiety czują wnętrzem, całą sobą. A każda matka-ziemia ma w sobie wszechświat, uosabia chaos będący początkiem i pływy wszystkich wód – odchodzących i przychodzących. Drzemią w nas siły erupcyjne, życiowe instynkty, biologiczne zasoby i potencjały, które bazują na odwiecznym cyklu obumierania i odradzania. Mięsiste sploty, pokrętne i organiczne, wewnątrz których (praca) wre, kryją w sobie także falliczne kształty, konwulsyjne początki i końce, to co uwspólnione, cyrkularne i nieskończone. To nie analityczna „lekcja anatomii doktora Tulpa” jaką znamy z historii, to tajemniczy, organiczny, wspólnotowy obrzęd. W innych pracach (Kłoda piastunka, Patrzę jak trawa rośnie, Czasem deszcz) przetaczają się siły „małych”, leśnych żywiołów, jak grzyby i pleśnie, trawa czy deszcz, narastając warstwami, zgrubieniami, splotami, marszcząc płótno, nierównomiernie zagęszczając, zapętlając ściegi i mroczną opowieść.
W swoich pracach olejnych Daria Pietryka balansuje między płaskimi a bardziej trójwymiarowymi przedstawieniami. Ale to właśnie nieokreślona głębia – w znaczeniu formalnym i metaforycznym – jest domeną jej malarstwa. Widziałam obraz Sypiając z harpią, gdy powstawał i nie był ukończony. Już wówczas nie brakowało mu sugestywnej i wielopoziomowej siły wyrazu, a jedynie detalu; i bez tego niezwykle przejmował, poruszał i wciągał, niczym niesamowita zapowiedź czegoś intrygującego, a jednocześnie odpowiedź na obudzone tym wrażeniem lęki i niepokoje. Dynamiczne napięcie czai się także w innych płótnach, w których harmonijnej zieleni bynajmniej daleko do idyllicznej ornamentyki, a obcowaniu ludzi – do ich autentycznego spotkania.
Z kolei akwarele urzekają subtelnością z jednej strony i surowością z drugiej. Plamy barw rozlewają się po płaszczyźnie niczym owodnie. Splątania zawieszone w bieli „stają się” bezwolne jakoby wydobywane na świat tyle uważnym, co zaniepokojonym okiem widza. Przyłapane na „dzianiu się” sytuacje każą snuć domysły, jak również zadać oglądającym pytanie czy Pietryka „puszcza” mimochodem gest czy „puszcza” lęk.
Pełno tu bowiem freudowskich traum, obsesji i fallicznych konotacji, jak choćby w Jedząc żmije, Muchołówkach albo 0986, gdzie oralna agresja kojarzy się z kastracją, supremacją i ukrytym popędem. Zwodnicza wagina dentata w akwarelach Muchołówka 1039 czy 0986 już nie tylko czyha na męskie ofiary, ale staje się głową, ośrodkiem nie wyłącznie przyjemności, ale i zarządzania. Oto staje się – determinowane żądze będące domeną „kobiecej słabości‘’ pragną zdekapitalizować męskie zdroworozsądkowe opanowanie, ilustrujące z kolei uosobienie i gwarant odwiecznego patriarchalnego status quo. Waginy (i macice) chcą rządzić nie tylko sobą, ale i współrządzić światem. Są wściekłe i żądne krwi niczym erynie, bachantki, menady, harpie i syreny. Niczym kobiety ze strajków na ulicach polskich miast ostatnich lat, niczym aktywistki ratujące dzieci i milczące matki tracące je na polsko-białoruskiej granicy. Niczym wszystkie te, które przeszły przemianę i walkę – w sobie, o siebie, ze sobą, a może także przeciwko lub wbrew sobie.
Kotłuje się w kotle, w nas i na świecie. Spojrzenia, podszepty,
rozmowy. Niech wzbierają, niech się toczą, niech wybrzmią.
Niech się (zmieniają) dzieje…
Justyna Teodorczyk
—
Daria Pietryka (ur. 1983) / malarka, archtektka, projektantka wnętrz, scenografka. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, School of Architecture na University College Dublin oraz Politechniki Wrocławskiej na Wydziale Architektury i Urbanistyki. Działa na styku sztuk wizualnych i architektury.
Obserwuje zależności pomiędzy ekosystemem stworzonym przez człowieka, a tym co niekontrolowalne, dzikie, niepozostawające w ludzkiej gestii. W swojej twórczości przygląda się również zależnościom międzyludzkim, oraz temu, w jaki sposób na przestrzeni czasów zmienia się rola kobiety w tkance społecznej.
Od 2014 prowadzi swoją autorską pracownię MIEJSCA. Współpracowała w zakresie projektowania scenografii wystaw z Wrocław Europejska Stolica Kultury 2016, OP ENHEIM
oraz BWA we Wrocławiu. W zakresie działalności artystycznej brała udział w licznych wystawach malarskich zarówno indywidalnych (m.in. MOS w Gorzowie Wlkp., Galeria M oraz CK Agora we Wrocławiu, The Mill Theatre Dublin) jak i zbiorowych (Galeria BWA w Rzeszowie, Galeria Test w Warszawie, Targi Sztuki 2013′ Wrocław, D-light Studios Dublin, Waterfront Belfast, BWA Awangarda Wrocław).