Zbigniew Halikowski

Zbigniew Halikowski

Imaginarium

 Wystawa czynna: 4 – 28.02.2016

  Wernisaż: 5.02.2016 r. – godz. 18.00

  Miejsce:  Galeria Ring, Rynek 12

 

 

Fotorelacja z wernisażu Imaginarium Zbigniewa Halikowskiego

 

 

 


 

Imaginarium Zbigniewa Halikowskiego

 

Rysunki Zbigniewa Halikowskiego prezentowane w legnickiej Galerii RING, pochodzące z lat 2004-2015, są dziełem w pełni dojrzałego twórcy. Choć późno i dość przypadkowo sięgnął po technikę rysunku, bo dopiero w 2001 r., szybko osiągnął w tej nowej dla siebie dziedzinie sztuki rzadko spotykaną biegłość i oryginalność.

Sztuką zainteresował się bardzo wcześnie. Już w szkole średniej zajmował się amatorsko malarstwem, do którego na krótko powrócił na przełomie lat 80. Wykonał wówczas kilkanaście martwych natur, które odznaczały się poprawną kompozycją i dużymi walorami kolorystycznymi. Już wtedy dało się zaobserwować jego zamiłowanie do precyzji, różnicowania faktur przedstawianych przedmiotów i dbałości o każdy szczegół. Z dużą swobodą malował metale, wzory na płóciennych obrysach, wiklinowe kosze, połyskujące łuski ryb, szkło. Niektóre z tych obrazów pokazał na wystawie w chojnowskim muzeum. Jednak to realistyczne malarstwo nie dawało mu poczucia spełnienia i szybko je porzucił, ale przygody ze sztuką nie zakończył. Nieoczekiwanie  odnalazł nowe możliwości wyrazu, które dał mu rysunek.

Ten ważny moment w jego artystycznej karierze zdarzył się w 2001 r. i był dziełem przypadku. Córka dała mu do ręki kartkę papieru oraz ołówek 2B i poprosiła o rysunek, który miał być prezentem dla koleżanki. To było to, czego poszukiwał. Rysunek stał się odtąd jego jedyną pasją, jedynym medium, które służy mu do wyrażenia swojej osobowości, ekspresji twórczej i opisywania otaczającej go rzeczywistości.

To wszystko, co wystąpiło w jego malarstwie można odnaleźć w rysunkach z pierwszego okresu, przypadającego na l.2001-04. Oba gatunki łączy zamiłowanie do martwej natury, nurtują je również podobne problemy natury formalnej. Ta sama skrupulatność, dążenie do odtworzenia każdego szczegółu, ogromny pietyzm z jakim podchodzi do każdego przedmiotu i każdego centymetra kartki papieru. Szybko opanował nową technikę i wyrobił sobie bardzo indywidualny, łatwo rozpoznawalny styl rysowania, który nie pozwala wątpić spod czyjej ręki wyszedł rysunek.

 

Ten pierwszy okres, to także czas intensywnej pracy nad rysunkami. Każdy rysunek zabiera mu po kilka godzin dziennie, a do niektórych wciąż powraca, by nadal nad nimi pracować. Praca często tak bardzo go pochłania, że przerywa ją dopiero po północy. W jednym z wywiadów powiedział: Mam satysfakcję, kiedy nad czymś ciężko pracuję i są tego efekty. W ciągu zaledwie trzech lat wykonał kilkadziesiąt rysunków, wyłącznie martwych natur i zorganizował ponad dziesięć wystaw, jakby nadrabiając stracony czas.

Ważną cezurę w jego życiu i artystycznej karierze stanowi rok 2004. W październiku dostał się do Związku Polskich Artystów Plastyków. Rekomendacji udzielili mu wybitni artyści, twórcy wrocławskiej szkoły szkła prof. Ludwik Kiczura, prof. Kazimierz Pawlak i artysta malarz Jerzy Kapłański. Nieco umownie można zamknąć tą datą pierwszy okres jego twórczości, jest to tym bardziej uzasadnione, że odchodzi też od rysowania martwych natur.

Około połowy 2004 r. zainteresował się portretem. Na wystawie możemy obejrzeć siedem dzieł należących do tego gatunku, z różnych lat. Wśród nich jest najwcześniejszy, chyba nawet pierwszy jaki wykonał. Wybiera osoby z kręgu znanych mu chojnowian, ale szuka i koncentruje swoją uwagę na twarzach niebanalnych, naznaczonych bagażem życia i śladami upływającego czasu. Portretów nie rysuje z  modela, ale według fotografii, przenosząc je do innej skali, co jest zabiegiem trudnym i niekoniecznie dającym zadowalające efekty. Wcale ich to jednak nie deprecjonuje. Dokonuje też innego istotnego zabiegu: podkreśla pewne cechy portretowanego, ale ich nie deformuje, raczej wydobywa i wzmacnia to, co go intryguje; zmarszczki, różnego rodzaju defekty urody. Ten weryzm jest widoczny we wszystkich jego pracach. Jego portrety przypominają technikę  miedziorytu punktowego, który upowszechnił się w XVII i XVIII w.,  zresztą  wykonywane są tą samą metodą punktowania, tyle że nie igłą na miedzianej płycie,
ale rysikiem na kartonie. Swoje rysunki tworzy z gradacji punktów i kropek, które zagęszcza lub rozprasza, tak by osiągnąć jak najdoskonalszy modelunek i delikatność tonalnych przejść. Ta niesamowita precyzja rysunku, na którą zwraca szczególną uwagę, nieco osłabia psychologiczną głębię  portretowanych.

Najliczniej na wystawie reprezentowana jest seria rysunków zrealizowanych w l. 2007-15 z rzedstawieniami wytoczonych  z drewna postaci-marionetek, niby-ludzi. Choć sama forma tych postaci-marionetek jest bardzo oryginalna, to pomysł takiego przedstawiania świata i ludzkich  emocji ma swoje antecedencje w sztuce europejskiej, a także polskiej i można tu wskazać kilka nazwisk znanych twórców: Tadeusza Makowskiego, Witolda Wojtkiewicza, czy współcześnie Stasysa Eidrigevičiusa z jego metaforyczną stylistyką.

 

Pierwsze rysunki tego typu pojawiły się po  2004 r.  i mogły mieć związek z wykonywanymi ilustracjami do  książki Stanisława Horodeckiego „Gawędy  o Ziemi Chojnowskiej”. Opowieści z legend i  historii Chojnowa wymagały opracowania wielopostaciowych ilustracji. Praca nad nimi mogła mu wówczas podsunąć pomysł wykorzystania w swoich rysunkach postaci-marionetek. Pośród prac zrealizowanych w tej konwencji w l. 2006-10 jest seria rysunków, w których można się dopatrzyć zawoalowanych treści politycznych i społecznych. Jeden z nich, eksponowany na wystawie, wykonany w 2010 r., który poradzono mu ukryć głęboko w szufladzie, jest wręcz profetyczny.  

W nowszych pracach z okresu ludzi-marionetek wycisza akcenty polityczne na rzecz bardziej osobistych. Jakby z upływem czasu inaczej patrzy na otaczający go świat. Więcej jest zatem w jego twórczości pobłażliwego uśmiechu, mniej sarkazmu i ironii. Te imaginacyjne kompozycje, złożone z wielu pomysłów, trudne są do objaśnienia. Dlatego też każdy odbiorca musi się zdać na swoją intuicję i własną interpretację. Halikowski nie operuje w swoich pracach jakąś metaforą, nie moralizuje, nie zawiera w nich również fatalizmu i pesymizmu. Po prostu: to co widzi przetwarza w swej wyobraźni, a następnie rejestruje na kartce papieru. Jest ciekawym świata obserwatorem, ale często „portretuje” samego siebie. Niekiedy ukrywa się pod pewnymi przedmiotami-znakami. Z jednym z nich rzadko się roztaje, jego odszukanie pozostawić należy domyślności widza. Często pośród przedmiotów, które chętnie wprowadza do swoich rysunków pojawiają się kości do gry, karty, maski, zegary, zgaszone świece, figury szachowe, a więc przedmioty, które dawno wpisały się w kod kulturowy, obszar znaczeń symbolicznych, i które wywołują określone skojarzenia. Niektóre z nich należą do sfery Vanitas, symbolicznie wyrażonej idei marności  świata i jego przemijalności. Ale, taka  interpretacja tych na ogół pogodnych rysunków byłaby nie uzasadniona. 

 

Z jego rysunków można by wypreparować co najmniej kilka kompozycji. Rysuje addytywnie, dodaje jeden element struktury „obrazu” do kolejnego i dorzuca go często dopiero po jakimś czasie, kiedy znowu bierze rysunek do ręki, by nad nim pracować.  Rysuje  z pamięci, kreuje obrazy w swojej wyobraźni i z pamięci utrwala je na kartce papieru. Wystarczy odpowiedni impuls, by rozpocząć jakiś temat, by umieścić na rysunku jakiś przedmiot. W tym kontekście bardzo adekwatnie brzmi tytuł wystawy, zaproponowany przez Zbigniewa Kraskę, dyrektora legnickiej Galerii Sztuki.

W swoich pracach świadomie rezygnuje z reguł rysunku akademickiego. Ignoruje zasady perspektywy geometrycznej, operuje jednakowym natężeniem światła. Wszystko ukazuje w płytkiej przestrzeni, którą zawsze ogranicza i zamyka ciężkim, mocno zaczernionym tłem, co przy ostrym modelunku daje efekt chiaroscuro. Paradoksalnie, to właśnie odrzucenie tych klasycznych zasad i nieokiełznana wyobraźnia sprawiają, że jego prace są tak bardzo oryginalne i łatwo rozpoznawalne. Obecna prezentacja w  Galerii RING jest pierwszą tak dużą indywidualną wystawą  prac Zbigniewa Halikowskiego w Legnicy.

 

Jerzy Janus

historyk sztuki, kurator wystaw, dyrektor Muzeum Regionalnego w Chojnowie

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial
Facebook
YouTube
Instagram
Skip to content